Problem z hałaśliwymi sąsiadami.
Chyba wszyscy mieliśmy z tym do czynienia albo wręcz byliśmy tego
źródłem. Ale co można zrobić z niedającą spać imprezą za ścianą lub dom
obok? Zadzwonić po policję? A może wziąć sprawę w swoje ręce? W
„Sąsiadach” ścierają się dwie siły: ta, która walczy o znane z piosenki
Beastie Boys „prawo do zabawy” i ta chcąca po prostu się wyspać.
W
domu na amerykańskim przedmieściu żyją Mac Radner (Seth Rogen) i jego
żona Kelly (Rose Byrne). To zwykła, kochająca się rodzina, której nie
dawno urodziła się córeczka. Pewnego dnia obok nich wprowadzają się
studenci z bractwa Delta Psi z Teddym (Zac Efron) na czele. Państwo
Radner doskonale wiedzą co się święci i zdają sobie sprawę, że oznacza
to ciągłe imprezy do białego rana, ale czemu by nie pokazać, że też jest
się „cool” i spróbować się jakoś dogadać? Początkowy sukces na polu
negocjatorskim kończy się wezwaniem policji na hałasujących młodych
chłopaków. A był to przecież żelazny warunek sąsiedzkiej umowy o
utrzymaniu wzajemnych dobrych relacji. Od teraz zaczyna się walka na wycinanie sobie kolejnych uciążliwych dowcipów, a raczej o to kto będzie rządził na ulicy.
Rogen i
Byrne tworzą na ekranie doskonale zgrane małżeństwo około 30. To żadni
nudziarze, w dalszym ciągu udaje im się „wkręcić” na imprezę i dawać
czadu nie gorzej niż członkom Delta Psi. Rogen to już weteran pełnych
wulgaryzmów komedii, gdzie alkohol i narkotyki są na porządku dziennym. Jego głos, wypluwane z ust „fucki” i aparycja czarują po raz kolejny.
Zaskoczeniem jest wyrazista rola Byrne, co nie zawsze zdarza się w tym
gatunku filmowym, który zdominowany jest przez mężczyzn. Efronowi w jego
kreacji najlepiej wyszło jednak eksponowanie swojej muskulatury.
Stoller
nie jest tak sprawnym DJ’em, jak ot choćby twórcy „Project X”. Jak na
film, w którym dużą rolę odgrywa impreza, jest tu dość mało miejsca na
piosenki z wbijającym w ziemię basem, kuszących do ruszenia prosto na
parkiet. Jednak już te obecne w dziele kawałki, rozbrzmiewające w
wypełnionym neonowymi barwami domu bractwa, mogłyby się też sprawdzić w
najlepszych klubach.
Każdy w
ramach jakiejś odskoczni powinien od czasu do czasu pozwolić sobie na
coś postawionego na głowie, niesmacznego i obrazoburczego, „Sąsiedzi” są
właśnie bardzo tego bliscy. Oczywiście podobne filmy
widzieliśmy już nie raz, wydaje się jednak, że Stoller dotrzymuje swoim
poprzednikom kroku. Jest ostro, śmiało i mimo niektórych ciężkostrawnych
żartów całkiem smacznie.
Źródło: http://film.org.pl/r/recenzje/sasiedzi-2-54859/