Przypisywany Korei Północnej internetowy atak na wytwórnię Sony
Pictures wywołał, jak się okazuje, efekt zupełnie odwrotny od tego, jaki
chciało uzyskać państwo. "Wywiad ze Słońcem Narodu" nie mógł chyba
liczyć na lepszą kampanię marketingową, niż ta, którą zapewnił mu Kim
Dzong Un: człowiek, na którego zostaje przeprowadzony w filmie zamach.
Koreański dyktator nie powinien był aż tak
ostro reagować na komedię w reżyserii Evana Goldberga i Setha Rogena.
Owszem, nie zostaje on tu ukazany w zbyt pozytywnym świetle, a raczej
tym „czerwonym”, potwierdzającym to, że jest siejącym strach tyranem.
Ale może świat spojrzałby na niego przychylniejszym okiem po seansie „Wywiadu ze Słońcem Narodu”?
Zwłaszcza że zostaje on tam również przedstawiony jako polityk umiejący
się zabawić niczym gwiazda rocka przy kieliszku margarity i dźwiękach
piosenki Katy Perry. Kim, w końcu każdemu potrzebna jest odrobina dystansu do samego siebie.
To oczywiście „zgrywa”, na jaką sobie pozwalam w kontekście jeszcze większego żartu, jaki zrobili twórcy filmu. David Skylark (James Franco) jest znanym prowadzącym popularnego talk-show w amerykańskiej telewizji. Ludzie mediów zarzucają mu, że umiejętność zrobienia wywiadu na serio jest mu zupełnie obca i potrafi jedynie rozmawiać z gwiazdami na błahe tematy. Podobnie zdanie krąży na temat producenta programu, Aarona Rappaporta (Seth Rogen), który zdaniem niektórych nie poradziłby sobie z realizacją serwisu z wiadomościami, czyli prawdziwym dziennikarstwem, nie zaś popłuczynami. Panowie, którzy po godzinach są najlepszymi kumplami, postanawiają uciąć krytykę malkontentów i decydują się na przeprowadzenie rozmowy z Kim Dzong Unem (Randall Park), prywatnie wielkim fanem show Skylarka. Terminy i wszelkie szczegóły zostają dogadane, jednak amerykański duet mocno się zdziwi, gdy do ich drzwi zapuka CIA, żądając, by przy okazji wywiadu rozprawili się oni raz na zawsze z dyktatorem.
To już drugi film wspólnie wyreżyserowany przez Rogena i Goldberga. Wcześniej udało im się stworzyć inną szaloną komedię – „To już jest koniec”,
gdzie jedne z głównych ról również zagrali Franco i Rogen. Reżyserski
duet może się jednak pochwalić całą masą innych osiągnięć i zasług.
Goldberg to mistrz łączenia ciężkostrawnych żartów z pieprznymi
dialogami, które tworzą razem doskonałą komediową mieszankę, czego dał
wyraz m.in. w „Supersamcu”. Kolejny z dwójki twórców dał się z kolei
poznać jako rozbawiający do łez aktor. Filmografia Rogena wypełniona
jest obrazami, które można uznać wręcz za kanoniczne dla najnowszego
kina rozrywkowego. To zestawienie nie mogło nie wypalić, i faktycznie
efektem jest obraz, który jest jeszcze bardziej wybuchowy niż cały
arsenał Korei. Może i niektóre gagi popadają w trudny do zaakceptowania
absurd, a momentami robi się nieco kloacznie, jednak w przeważającej
większości mamy do czynienia z ostrym i celnym humorem.
Jak i w filmie, tak i w rzeczywistości Franco i Rogen to dwójka najlepszych znajomych. Z ekranu bije od tej pary niezaprzeczalną chemią.
Możemy rozkoszować się frajdą, jaką mieli sami aktorzy podczas
realizacji, co doskonale odbija się w ich kreacjach. Pochwały należą się
też Randallowi Parkowi, odtwórcy roli koreańskiego tyrana. W jego
interpretacji jawi się on jako zabawny grubasek. To oczywiście tylko
przykrywka, bo dyktator daje w końcu popis swojej władzy. Jednak sceny, w
których rzuca z ust amerykańskimi bluzgami ma się ochotę zapętlić i
odtwarzać w kółko. Małe, acz nad wyraz komiczne epizody, zaliczają też
Eminem oraz Joseph Gordon-Levitt.
Twórcy „Wywiadu ze Słońcem Narodu” krytykują nie
tylko Koreę Północną, ale również swoją własną ojczyznę. USA zostaje
przedstawione nie jako imperialistyczne mocarstwo, a kraj półgłówków.
Skylark może i dobrze wypada przed kamerą, ale poza jej obiektywem
zachowuje się co najmniej mało rozsądnie i z niewielką ilością klasy. To
wszystko generuje oczywiście masę adekwatnych do tego gagów, które
niekoniecznie muszą trafić w gust każdego widza. Humor często
nie jest wyszukany, więc co bardziej „wrażliwi” mogą się poczuć
obrażeni, ale nikt chyba nie spodziewał się inteligentnych dowcipów po
tej produkcji?
„Wywiad ze Słońcem Narodu”, mimo całego szumu wokół
niego, nie jest szczególnie kontrowersyjny. Dzieła Michaela Moore’a
mają z tym terminem już dużo więcej wspólnego. To po prostu zabawa, jaką
sami sobie sprawili odtwórcy głównych ról, ale również dla odbiorców
powinna to być miła i zabawna niespodzianka. Te komediowa słowa nie są
pozbawione wad, ale z pewnością dostarczają rozrywki, a przecież i o to
chodzi w dobrym wywiadzie.
Ocena: 7,5/10
Źródło: Film.onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz