środa, 1 października 2014

"Annabelle" - W cieniu Jamesa Wana

"Obecność", bodaj najlepszy horror 2013 roku, doczekał się swojego spin-offu. John Leonetti, autor zdjęć do wspomnianego filmu, poświęcił swój dreszczowiec znanej z oryginału demonicznej lalce Annabelle. Efektem jego pracy jest zupełne przeciwieństwo "Obecności" Jamesa Wana. Tam napięcie z biegiem wydarzeń systematycznie rosło, w "Annabelle" prawie go brak.
Leonetti operuje dobrze znanymi kliszami. Wprawdzie Wan również używał sprawdzonych chwytów, robił to jednak jako wprawiony rzemieślnik. Twórcy "Annabelle" tego warsztatu już brakuje, chyba że mowa o zdjęciach  na tym fachu Leonetti zna się jak mało kto w kinie grozy. Ale cóż po tym, skoro przez większość filmu zamiast podskakiwać na fotelu z szeroko otwartymi oczami, powoli się w niego zatapiamy a powieki zaczynają się robić coraz cięższe? Jeśli już "Annabelle" dostarcza nam jakiś silnych emocji, to raczej rozbawienia niż strachu, bo film upchany jest całą masą naiwności i nieudolnie poprowadzonych scen.
Upiorna lalka może niepokoić swoim wyglądem, ale jej diaboliczne siły to już istny pastisz. Bluźniercze działania Annabelle sprowadzają się do... włączania maszyny do szycia, zakłócania odbioru telewizora, czy też prażenia kukurydzy na kuchence. Z czasem jednak drzemiące w niej zło zaczyna przejawiać się w bardziej przerażających aktach i tu już czasami można się złapać na tym, że nieco mocniej łapiemy się oparcia fotela.

Historia w filmie rozgrywa się kilka dekad temu i opowiada o młodym małżeństwie, które wpierw zostaje zaatakowane przez członków sekty, potem straszone jest przez tytułową lalkę, ostatecznie zostaje nawiedzone przez samego diabła. W tym wszystkim odnajdziemy kilka odniesień do klasycznych horrorów – już sama Mia, główna bohaterka, która zastanawia się czy to co widzi jest prawdą czy zwykłym złudzeniem, przypomina słynną Rosemary Woodhouse. Nieśpieszne tempo akcji również zdaje się być ukłonem w stronę kina grozy sprzed lat, jednak trzeba znaleźć ten punkt, w którym stopniowe budowanie klimatu nie przerodzi się w nudę. Leonettiemu się to nie udało.

To nie jest tak, że zamiast horroru dostajemy komedię. Dla mniej wymagających widzów "Annabelle" może się okazać porządną dawką adrenaliny. Schematy, którymi żongluje Leonetti w większości wypadków nie grają ze sobą, ale niektóre elementy udaje się twórcom spójnie połączyć. Film jednak pozostaje w cieniu "Obecności" i wiele mu brakuje, żeby z niego wyjść.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz