poniedziałek, 6 października 2014

Romantyczny fetyszyzm – rozmowa z Brucem LaBrucem

Przełamał ze swoją działalnością każde tabu. W swoich filmach czerpie garściami z punkowej i pornograficznej estetyki. Twórca awangardowego nurtu queercore i ikona kina LGBT – Bruce LaBruce. Szok i kontrowersja, to dwa słowa, które najlepiej opisują dokonania Kanadyjczyka. Na ekrany polskich kin wchodzi jego "Gerontofilia", dzieło zrywające z dotychczasowym niskobudżetowym stylem. Jedno w filmach LaBruce’a się jednak nie zmienia, to że potrafią prowokować i wstrząsnąć widzami.
 
 
 
Co dla ciebie oznacza kontrowersja?
 
Bruce LaBruce: Jako re­ży­se­ra in­te­re­su­je mnie eks­plo­ato­wa­nie te­ma­tów tabu i za­ka­za­nych te­ry­to­riów. Sta­ram się przed­sta­wiać to, co zda­niem wielu nie po­win­no być re­pre­zen­to­wa­ne - to wła­śnie kreu­je kon­tro­wer­sje wokół mojej osoby. Dla mnie to ob­co­wa­nie z eks­tre­mal­nym ma­te­ria­łem, który ubie­ram w pewną formę - po­li­tycz­ną, czy też w in­te­lek­tu­al­ną. Za­ska­ku­je mnie, że lu­dzie od­bie­ra­ją to co robię za tak bar­dzo kon­tro­wer­syj­ne, choć z dru­giej stro­ny fak­tycz­nie sta­ram się prze­su­wać gra­ni­ce tego co ak­cep­to­wal­ne. Wy­da­je mi się, że nie ma ni­cze­go złego w szo­ko­wa­niu, gdyż jest to w sta­nie obu­dzić ludzi, zmu­sić ich do sta­wia­nia pytań. Jed­no­cze­śnie nie jest to wcale takie trud­ne, łatwo jest kimś wstrzą­snąć. 
 
W „Gerontofilii”, która opowiada o pociągu seksualnym młodego chłopaka do starszych ludzi, Desiree mówi do Lake’a, głównego bohatera, że jego sypianie ze staruszkami jest rewolucyjne. Myślisz, że tak samo można określić twoją sztukę?

Nie wydaje mi się, aby można było mnie określić tym mianem. Tylko niektóre motywy w moich filmach i niektórzy moi bohaterowie maja coś wspólnego z rewolucjonizmem. Zawsze podchodzę do nich z sympatią dzięki ich idealizmowi i wzniosłym intencjom mającym na celu zmienienie świata na lepszy. Rewolucjonistów cechuje to, że są skazani na rozczarowania – ich idee z reguły nie realizują się za ich życia, a jeśli już to muszą się oni godzić na daleko idące kompromisy.

Co wpłynęło na twoją decyzję o nakręceniu „Gerontofilii”, czy miałeś może styczność z podobnymi ludźmi, dlatego chciałeś im poświęcić jeden ze swoich filmów?

Poznałem wielu gerontofilii, jednak dopiero opowieść mojego znajomego z San Fransisco mocno mnie zainspirowała. W wieku około 17 lat przeżył romantyczne, nie pozbawione seksu, związki ze starszymi mężczyznami, w tym z Allenem Ginsbergiem. Mój film stawia jednak uniwersalne pytania, o to jakie zachowania seksualne są tolerowane, kogo można kochać a kogo nie.



Twój wcześniejszy film „Hustler White” traktował o podobnej tematyce co „Gerontofilia”. Była to opowieść o młodych chłopak sprzedających swoje ciało dużo starszym mężczyznom w zamian za pieniądze. Lake nie robi tego dla korzyści materialnych, czy to dlatego jest nazywany w filmie świętym?

To trochę sarkastyczny chwyt z mojej strony, ale jednocześnie wierzę w to, że na pewnym poziomie jest świętym. Kręcąc „Gerontofilię” oczywiście myślałem o „Hustler White”, gdzie jednak chodzi o coś więcej niż tylko pokazanie męskich dziwek. Bohaterowie często nie byli homoseksualistami, a jednak czerpali przyjemność ze swoich doświadczeń. Czasami ich starsi kochankowie stawali się dla nich mentorami, czy nawet figurami ojca, jednak wszystko to podszyte było ochotą zdobycia pieniędzy. Lake nie potrzebuje takich wymówek. Robi to wyłącznie dla uczuć, co w pewnym sensie czyni go świętym, choć trzeba pamiętać, że to w dalszym ciągu tylko jego fetysz, którego nawet on sam nie potrafi wyjaśnić.

(...)

Lepiej czujesz się realizując nisko budżetowe, eksperymentalne produkcje czy tworząc filmy mające szanse powodzenia wśród masowego odbiorcy?

Za odpowiedź niech posłuży fakt, że kręcąc „Gerontofilię” jednocześnie pracowałem nad „Pierrot Lunaire”, który jest filmem eksperymentalnym. To filmowa adaptacja kompozycji Arnolda Schoenberga pod tym samym tytułem. Aktorka, Susanne Sachße, która gra w „Pierrot…”, ale pracowała też ze mną przy „Raspberry Reich” i przy „Otto, czyli niech żyją umarlaki”, pokazała mi czym tak naprawdę jest teatr. To właśnie ona podsunęła mi myśl dotyczącą zrealizowania tego projektu. Dzieło może kojarzyć się z dokonaniami niemieckich ekspresjonistów, utrzymane jest w konwencji kina niemego i opowiada o transseksualiście, który staje się bardzo agresywny wobec świata. Ludzie lubią mi wytykać, że zmierzam w zupełnie odmiennym kierunku, ale nie jest to prawdą. Chciałem po prostu zrobić łagodniejszy film, było to dla mnie nowe doświadczenie połączone z nietypowym dla mnie sposobem reżyserowania. To niewątpliwie ciekawe przeżycie, co nie znaczy, że zmieniłem swój styl.



W swojej twórczości ocierasz się o kino gatunkowe – horrory, romanse, film niemy, co będzie następne?

Pracuję obecnie nad kilkoma projektami, jeden z nich ma całkiem spory budżet, a jego roboczą nazwą jest „Twincest” – to opowieść o seksualnej relacji między bliźniakami. Działam też przy bardziej niezależnym filmie, który będzie stanowił częściowo sequel „Rapsberry Reich”. Będzie to rzecz o feministkach-rewolucjonistkach.

Powiedziałeś wcześniej, że nie rozumiesz dlaczego niektórzy uważają twoją sztukę za tak kontrowersyjną, musisz jednak przyznać, że „L.A. Zombie” naprawdę szokowało i robi to nadal.

„L.A. Zombie” bardziej niż kolejnym filmem było dla mnie projektem artystycznym, który udało się wystawić w Peres Projects w Berlinie. Oczywiście nie można zapominać, że to też film pornograficzny, który jednak pokazany w kontekście galerii spodobał się organizatorom festiwalu w Locarno, gdzie był wyświetlony w ramach konkursu głównego. To ciekawe, że tak ostry film, który nawet jak na świat pornograficzny jest dość kontrowersyjny, miał szansę zaistnieć na tak masowym festiwalu filmowym. Później stworzyłem przyciętą, lżejszą wersję, którą udało się pokazać na innych wydarzeniach związanych z kinem. Zależało mi na pokazaniu ludziom „L.A. Zombie”, gdzie poruszam się po bardzo ekstremalnych terytoriach, gdzie sam siebie zadziwiłem tym, że można się posunąć tak daleko.

(...)




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz