piątek, 31 października 2014

"Rogi" - gdzie diabeł nie może tam Radcliffe'a pośle

Stephen King doczekał się już wielu ekranizacji swoich powieści. W przypadku jego syna, Joe'ego Hilla, "Rogi", są jego pierwszym dziełem zaadoptowanym na potrzeby filmu. Ich seans nie daje co prawda diabelskiej przyjemności, ale nie kłuje też po oczach.

To, co sprawdzało się na kartach książki, na ekranie nieco szwankuje. Mam tu na myśli rozpiętość gatunkową, z jaką musiał się zmierzyć Alexandre Aja. Reżyser upycha w swoim filmie elementy satyry, romansu, trochę horroru i kryminału oraz baśni. Twórca finezyjnie przemieszcza się pomiędzy kolejnymi schematami, ale przy takim nagromadzeniu dróg, w które skręca film, nie sposób było uniknąć wrażenia braku zdecydowania na to, którą ścieżką ostatecznie podążyć.

Rola Iggy'ego Parisha to dla Daniela Radcliffe'a zdecydowany przełom. Aktor, kojarzony przede wszystkim jako Harry Potter, dostał szansę definitywnego zerwania z wizerunkiem młodego czarodzieja. Oczywiście ta sztuka udała mu się już przy jego poprzednich występach w "Kobiecie w czerni" czy w "Słowie na M", jednak nigdy wcześniej nie widzieliśmy go tak wściekłego, pijącego i palącego oraz demolującego figurkę Matki Boskiej.

Jak to często bywa, jego furia spowodowana jest przez kobietę. Nie, to nie wynik zwykłego rozstania kochanków, ukochana Iggy'ego została zgwałcona i zamordowana i to właśnie on w oczach społeczności małego miasteczka ponosi za to odpowiedzialność. Wielu w takim momencie chwyciłoby za butelkę i wyklęło Boga. Chłopak nie stanowi w tym wypadku wyjątku, jednak większość obudziłaby się następnego dnia jedynie z kacem, zaś Iggy zamiast bólu głowy odkrywa, że wyrosły na niej rogi. Te sprawiają, że ludzie zaczynają przed nim odkrywać wszystkie swoje tajemnice oraz skryte pragnienia i przemyślenia. Mogąc zdobywać takie informacje bohater rozpoczyna swoją misję jako samotny mściciel chcący dorwać prawdziwego zabójcę, który kryje się gdzieś w tej małej górskiej mieścinie.


Brzmi to jak naprawdę dobry materiał filmowy i przez blisko połowę obrazu faktycznie taki dostajemy. Dopiero później nieco monotonne retrospektywy i przewidywalne rozwiązania psują zabawę. Na szczęście Aja potrafi po drodze nieco rozśmieszyć komediowymi wręcz scenami, lekko wzruszyć wielką miłością oraz od czasu do czasu wciągnąć w kryminalną intrygę. Mogłoby być ostrzej, a tak "Rogi" okazują się być nieco przytępione, jednak dalej są w stanie na siebie nadziać.

Źródło: Stopklatka.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz